piątek, 24 lipca 2015

Dzień dobry, czuję się dobrze - czyli o tym jak doszło do podjęcia jednej z najważniejszych decyzji w naszym życiu.

Dzień dobry, dobry wieczór. Nie wiem jak się z Wami przywitać, bo jest siedem minut po północy, 25 lipca 2015 r.
Piszę, chociaż nie wiem, czy jeszcze potrafię to robić. Kiedyś to lubiłam i pisałam. O nastoletnich problemach, o kłótniach z przyjaciółką, kolejnej rozterce miłosnej i tym, co jadłam na obiad.
Teraz postanowiłam wziąć się za poważniejsze tematy - o miłości (tej, której jestem pewna. Tej, za którą mogę ręczyć całą sobą), o decyzjach które nie raz przerastają nasze wyobrażenia, o uczuciach które nami szargają, o byciu dojrzałym, o tym, że w końcu dorosłam, o obowiązkach....o rodzicielstwie, które mam nadzieję szybko nadejdzie.
- "Kiedy wreszcie dorośniesz?
- Jestem dzieckiem!
- Pewnego dnia będziesz miał obowiązki!
- Mam już teraz: bicie słabszych, jedzenie słodyczy i uczenie Cię szacunku.
- Ale ja mówię o pracy. O zarabianiu pieniędzy i byciu dojrzałym! Każdy kiedyś dorośnie, Ciebie to też nie ominie.
- Nienienienie! Cicho, cicho, cicho! "

Kiedyś właśnie tak reagowałam na słowo "dorosłość". Teraz? Teraz śmiało mogę powiedzieć, że jestem dorosła. Co w ogóle znaczy bycie dorosłym? To, że skończyłam osiemnaście lat, odebrałam dowód osobisty i mogę decydować o sobie, nie muszę słuchać rodziców, a kiedy coś będzie nie po mojej myśli pomacham im plastikiem przed twarzą i powiem "Jestem dorosła"?
Dla wielu ludzi właśnie to oznacza słowo "dorosłość". Czy dorosłość można określić na podstawie tezy z Wikipedii? Na to pytanie każdy z nas musi odpowiedzieć indywidualnie.
Czym jest dla mnie dorosłość? Codziennością. Tym, że potrafię podejmować różne decyzje równocześnie będąc gotowa na poniesienie konsekwencji związanych z nimi. Dojrzałością fizyczną i psychiczną. Umiejętnością rozmowy i myślenia. Początkiem umierania. Tworzeniem sobie alternatyw. Intelektem, różnicą między tym, co bezpieczne. Na pewno tym. Czym jeszcze? Dowiem się, gdy będę bardziej dorosła.

Jestem Karolina, jestem wegetarianką, mam dwadzieścia lat. Mam wspaniałego narzeczonego z którym mieszkam i dzielę codzienne życie, któremu robię kanapki do pracy i gotuję obiady. Mam raczkującą firmę, która mam nadzieję z czasem będzie się rozwijać. Mam mnóstwo planów, celów, marzeń i ambicji. Mam nieposkromioną chęć posiadania dziecka. Nie na chwilę, bo dziecka nie da się wyłączyć i wyciągnąć baterii. Mam wszystko, o czym wcześniej mogłam sobie zamarzyć. Jestem dorosła.

I jak na bycie dorosłym przystało - trzeba podejmować decyzje. Jesteśmy razem od dwudziestu miesięcy. Ktoś może powiedzieć, że zbyt mało na takie decyzje, ale my to czujemy. Znamy się jak łyse konie. Chyba jesteśmy "dopasowani". Mimo tego, że nie raz mamy odmienne zdania, kłócimy się o to, kto ma wynieść śmieci albo zrobić obiad. Kochamy się. Nigdy nikogo w życiu tak nie kochaliśmy jak siebie nawzajem. Jesteśmy razem. Płacimy wspólne rachunki za mieszkanie czy telefon, robimy zakupy, jeździmy do rodziców, oglądamy filmy, jemy chipsy. Robimy wszystko razem. Może nie dosłownie, ale staramy się jak tylko możemy wypełniać sobą każdą wolną chwilę. Czy nie mamy siebie dość? Jasne, że mamy. Czasem trzaskamy drzwiami, wypowiadamy słowa których żałujemy, kłócimy się, denerwujemy. To nasze życie. I z tych wszystkich rzeczy, które robimy razem podjęliśmy WSPÓLNĄ decyzję - chcemy mieć dziecko. Teraz. Chcemy mieć kogoś kogo obdarzymy naszą wspólną miłością i kogoś komu będziemy przekazywać życiowe rady. Kogoś, z kim będziemy w przyszłości rozwiązywać jego problemy nawiązując do tego, co przeżyliśmy. Kogoś, dla kogo będziemy autorytetem. Kogoś, kto będzie się na nas wkurzał i kogoś, kto będzie nas kochał najmocniej na świecie. Kogoś, kto będzie do nas mówił "Mamo" i "Tato" i kogoś, kto będzie mówił "Tato" i "Mamo". Chcemy mieć kogoś, kto będzie przy nas dorastał. Kogoś, kogo będziemy widzieć pierwsze kroki, słyszeć pierwszy płacz i słowa. Będzie ciężko. Dziecko to nie jest dla nas tylko dziecko. To olbrzymie odzwierciedlenie NASZEJ WSPÓLNEJ MIŁOŚCI, DOROSŁOŚCI, DOJRZAŁOŚCI.

Oby tylko udało się nam jak najszybciej.

Z pozdrowieniami dla czytelników

Karolina.